Na większości dużych dworców PKP w Polsce sytuacja jest podobna. Tysiące uchodźców wojennych z Ukrainy, w większości kobiet z dziećmi i seniorów, wysiada z pociągów z Przemyśla. Na dworcach szukają punktów informacyjnych, gdzie mogą znaleźć zakwaterowanie, albo załatwiają sobie bilety (bo koleje są bezpłatne dla uchodźców), by jechać dalej.
W Krakowie czy Warszawie Centralnej sytuacja robi się już dramatyczna. W Katowicach na dworcu też jest tłok, ale jeszcze nie tak duży jak w Krakowie czy Warszawie.
Ludzie umęczeni długą przeprawą przez granicę i podróżą pociągiem, nierzadko rozkładają się na podłodze w holu dworca na karimatach, kurtkach, kocach. Chcą choć trochę rozprostować nogi. Największy tłok jest przy punktach informacyjnych dla Ukraińców i punktach rozdawania żywności.
Zobacz, jaka jest sytuacja na katowickim dworcu: Rodziny z Ukrainy koczują na dworcu PKP w Katowicach. Wolontariusze robią, co mogą
Ludzie rozkładają się ze swoimi bagażami również w części holu dworcowego przy pl. Szewczyka. Tam jedne ze szklanych drzwi, prowadzące na plac przed dworcem, są nieczynne. Działają tylko drugie drzwi z tej pary.
Tymczasem w tym miejscu zainstalowano wystawę zdjęć kobiet z różnych stron świata autorstwa Elżbiety Dzikowskiej pt. „Różne oblicza piękna. Co robią kobiety, żeby się podobać?”. To z okazji Dnia Kobiet. Urząd Miasta Katowice nawet 8 marca na swoim profilu na Facebooku zapraszał do odwiedzenia wystawy, którą patronatem objął sam prezydent Katowic. Pytanie, po co komu taka wystawa w miejscu, gdzie każdy metr wolnej powierzchni jest cenny? Nie ma warunków do oglądania zdjęć, ani nawet ochoty.
Na szczęście Urząd Miasta poszedł po rozum do głowy, i zapowiada ewakuację wystawy z holu dworca.
- Dzisiaj wieczorem (10 marca - przyp. red.) przeniesiemy wystawę do Galerii Katowickiej. Nie odpowiadamy za organizacje punktu na Dworcu PKP, jednak obserwujemy sytuację i oczywiście każda dodatkowa przestrzeń w tym miejscu jest cenna - stad nasza decyzja - mówi Ewa Lipka, rzeczniczka Urzędu Miasta Katowice.