Jaromir Jagr pojawił się w Katowicach i na żywo zobaczył mecz GKS-u. To jednak nie oznacza, że legenda hokeja na lodzie jest fanem katowickiej drużyny. Czecha sprowadzono dzięki firmie, która jest partnerem GieKSy, a jednocześnie współpracuje ze słynnym zawodnikiem znanym z NHL.
Dwukrotnego zdobywcę Pucharu Stanleya sprowadzono, aby symbolicznie rozpoczął finał fazy play-off. GKS Katowice jest już na ostatnim etapie walki o mistrzostwo Polski. Dostał się tutaj w dramatycznych okolicznościach, bo w półfinale mnóstwo problemów sprawił GKS Tychy. Kibice zobaczyli aż siedem pojedynków, a ten decydujący rozstrzygnął się w dogrywce.
Sukcesy jednak często rodzą się w bólach, więc wszyscy mają nadzieję, że po tak zaciętych bojach drużyna Jacka Płachty najgorsze ma za sobą. Aby jednak sięgnąć po tytuł, na który katowiczanie czekają od 1970 roku, trzeba wygrać cztery mecze z Unią Oświęcim.
W niedzielę udało się wykonać pierwszy krok. Pierwsza tercja bramek nie przyniosła, ale w drugiej GKS pokazał wielką moc. Strzelanie zaczął Patryk Wronka, potem wynik podwyższył Mateusz Michalski, a na koniec dwa trafienia dołożył Grzegorz Pasiut. Przed trzecią tercją na tablicy wyników było 4:1.
Unia ostatecznie zdołała tylko zmniejszyć rozmiary porażki, dokładając do swojej kolekcji drugiego gola. Na razie jednak na zawieszanie złotych medali na szyi jest zdecydowanie za wcześnie. GKS w poniedziałek 4 kwietnia jeszcze raz podejmie oświęcimian, a potem dwukrotnie zagra na wyjeździe.
A jak w Katowicach podobało się Jagrowi, który obecnie jest właścicielem czeskiego klubu HC Kladno?
- Myślę, że spotkanie było trochę wolniejsze, niż w czeskiej ekstraklasie, ale atmosfera była bardzo dobra. Pod tym względem jest lepiej niż w Czechach. Kibice są szaleni i bardzo mi się to podoba - przyznał wybitny hokeista w rozmowie z TVP Sport.