Skąd czerpiesz inspirację do swoich utworów?
Z życia, na przykład od tego pana z kawą, który idzie obok nas. Można napisać już jakąś piosenkę. Czasem czerpię inspirację z książek, ale to raczej warsztatowo. Najczęściej czerpię z życia, z osób, które mnie otaczają, które mnie krzywdzą, i które ja czasem krzywdzę – nieświadomie.
Podczas pisania tekstów skupiasz się głównie na swoim życiu?
Nasiąkam tym, co się wokół mnie dzieje i to też nie jest tak, że codziennie przeżywam jakiś zawód miłosny i piszę o tym piosenkę. Tylko moi rodzice mają swój bagaż doświadczeń, moi kuzyni, koledzy też i jakoś słuchając tych historii, nasiąkam tym i dlatego moje piosenki są takie, a nie inne. Chciałbym teraz trochę zmienić swój świat i swoje życie, bo nie chcę być monotematyczny. Może to trochę okrutne, że swoje życie formuję w piosenki, ale nudzi mi się to. Taki permanentny stan nie jest zbyt przyjazny do egzystowania na świecie, a chciałbym wrzucić na luz. Witaminę D człowiek wchłania od godziny 10.00 do 15.00, a siedząc w pracy - w moim przypadku tak było przez ostatni rok - to wchłanianie mogłem pooglądać przez okno. Teraz chcę mieć więcej wolnego czasu i wyjść na trawę, nie słuchać szumu komputerów, ani radia koleżanki obok z pracy. Myślę, że to już wpływa na myślenie o nowej muzyce i o tym, co chciałbym sam zrobić.
Wspominasz o „wychodzeniu na trawę”, teraz zaczyna się festiwalowy sezon. Masz też zaplanowanych wiele koncertów, jak się z tym czujesz po pandemii?
Super! Mam co robić i uczę się tego grania. W sensie: już rozumiem, że lato to sezon festiwali, a jesień, zima to koncerty klubowe i też czas na to, żeby pomyśleć o jakimś nowym materiale. Mam nadzieję, że taki tryb pracy na dłużej ze mną zostanie. Na pewno na dużej intensywności
– przez dwa, trzy lata nie mam zamiaru odpoczywać… [w tym momencie dwie przechodzące osoby zaczęły śpiewać utwór Kazika] O, widzisz? Chcę pracować, bo chcę, żeby kiedyś ci panowie, zaśpiewali moją piosenkę, a nie Kazika. Teraz czas dać młodym [śmiech]. Śmieję się, ale to jest niebywałe, że moje piosenki mogą kształtować jakoś rzeczywistość i takie sytuacje są dla mnie motywacją.
Jak już wspominamy Kazika, to warto powiedzieć o punku. Ty z punkiem masz związek bardziej wizerunkowy niż tekstowy. W jednym wywiadzie wspomniałeś, że twoje teksty to poezja i jak jesteś w stanie łączyć ten swój image z tekstami?
Wymyślam to wszystko, bo czemu nie, czemu nie robić sobie żartów i z poezji, i punku, i z czegokolwiek. Są osoby, które nie mają nic wspólnego z rapem, a nazywają się raperami. Myślę, że żyję w takich czasach, że mogę się swobodnie nazywać poetą, co jest dużym nadużyciem w stosunku do prawdziwych poetów.
Jest artysta, który był dla ciebie inspiracją przed napisaniem pierwszej piosenki?
Musiałbym się wybrać w podróż w głąb siebie. Nabierając odwagi i przekonania, że sam chciałbym pisać teksty, to była Maria Peszek, której muzyki jeszcze nie znałem i szczerze nie wiedziałem jeszcze, kim ona jest. Będąc w gimnazjum i jadąc na jakiś tam występ, to dziewczyny, z którymi jechałem – w jednej się kochałem, ale pewnie nigdy się o tym nie dowiedziała – mówiły, że Maria Peszek gra koncert w okolicy i ma świetne teksty. One też chyba nie znały jej muzyki i to jest to, że jej teksty mają tak wielkie znaczenie i taką siłę i powinny być ważne, że to było dla mnie takim kierunkiem, którym sam chciałbym podążać. Jest multum dziwnie płytkiej muzyki, bezrefleksyjnej, która nikomu nic, oprócz takiego otumanienia nie robi. Nie chciałbym tak skończyć albo popaść w jakąś grafomanię. Wolę, żeby moje teksty były czasami prostackie i mało wyrafinowane i nieraz ocierające się o kicz, niż takie, które kompletnie nic nie znaczą i są tylko skandowaniem przypadkowo dobranych do siebie wyrazów.
Z kim ci się najlepiej współpracowało? A może jest ktoś, z kim chciałbyś w przyszłości zagrać?
Nie wiem, czy mogę do końca odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ już coś zrobiłem z kim chciałem, więc może zachowam to w tajemnicy. Natomiast pojawiają się fajne zespoły. Jest zespół „Dłonie”, teraz w ogóle Mateusz Holak z takiej rapowej stylistyki wrzuca się w punkowe, ciężkie brzmienia, może z nim chciałbym coś zrobić, bo to jest coś, co do mnie przemawia. Cenię sobie to, co robi Kuba Karaś, Zdechły Osa jest spoko, więc na pewno są ludzie, którymi przede wszystkim można spędzić wspólnie czas, bo to chyba o to chodzi, żeby się powymieniać doświadczeniami. Teraz mam okazję próbować nowych rzeczy z różnymi osobami i jest to ciekawe.
Co sprawia, że tak często wracasz do Katowic?
Mam rodzinę z okolic Katowic. Ostatnio poznałem Jakuba Skorupę, który jest z Gliwic i już mamy wspólne plany gastronomiczne, więc na pewno odwiedzę tutaj kilka kulinarnie ciekawych miejsc. Po za tym jakoś lubię Katowice. Chyba kiedyś tutaj zamieszkam, taki mam miniplan. To znaczy, nie wiem czy tutaj, bo może w okolicy są jakieś wsie. A ja bardziej od miasta lubię wieś. Zobaczymy jak to w tym roku będzie – czy ja się nie znudzę Katowicami, czy może Katowice mną.