W niedzielę, 21 lutego, w klubie P23 na terenie Fabryki Porcelany w Katowicach odbywał się deathmetalowy koncert, którego główną gwiazdą był zespół Vader.
Kiedy impreza zbliżała się do końca, a kapela grała na bis, doszło do niebezpiecznego zdarzenia - pracownik zabezpieczający scenę użył gazu pieprzowego. Do naszej redakcji zgłosiło się dwóch uczestników koncertu, którzy zostali poszkodowani.
- Wyszedłem wcześniej do szatni, żaby uniknąć czekania na kurtkę. Stanąłem w pobliżu sceny, pod którą nadal trwała zabawa. W pewnym momencie doszło do sprzeczki słownej, ale nie powiedziałbym, żeby była mowa o jakiejkolwiek agresji. Nagle ochroniarz użył gazu - opowiada mężczyzna.
Jak twierdzi, przez dłuższy czas nic nie widział, ponieważ dostał gazem prosto w twarz.
- Uznałem, że dostałem gazem przypadkowo i podszedłem do tej osoby, która go użyła, żeby poprosić o pomoc. Usłyszałem, że mam „wy***rdalać” - dodaje.
Drugi uczestnik koncertu, z którym rozmawialiśmy, również był w pobliżu. - Nie wiem, od czego to się zaczęło, ponieważ bawiłem się razem ze znajomymi. Nagle zaczęło się zamieszanie, zadrapało mnie w gardle, pojawiły się łzy - opisuje.
W łazience spotkali kolejne osoby, które znalazły się w polu rażenia gazu pieprzowego.
- To po prostu niedopuszczalne, aby używać gazu w zamkniętym pomieszczeniu, gdzie na jego działanie narażone są osoby postronne! - ocenia uczestnik koncertu.
Policja potwierdziła naruszenie nietykalności
Na miejsce wezwano mundurowych z Komendy Miejskiej Policji w Katowicach.
- Zgłaszający poinformował przed godz. 23.00, że w klubie P23 ochroniarz uczył przeciwko niemu gazu pieprzowego. Nie wymagał jednak pomocy medycznej - mówi podkom. Agnieszka Żyłka.
Funkcjonariusze ustalili, że rzeczywiście doszło do naruszenia nietykalności cielesnej.
- Zgodnie z art. 217 kodeksu karnego ściganie odbywa się z oskarżenia prywatnego. Osoba pokrzywdzona musi zgłosić się na komisariat i złożyć stosowne zawiadomienie - wyjaśnia rzeczniczka katowickiej komendy.
Jak przekazał naszej redakcji jeden z poszkodowanych, nie wie, czy zdecyduje się na złożenie zawiadomienia. - Nie chciałbym jednak, aby osoba, która w mojej ocenie bezpodstawnie użyła gazu, pozostała bezkarna - podkreśla.
„Taka sytuacja nie powinna się zdarzyć”
O wyjaśnienie sytuacji poprosiliśmy również Michała Piwowara z P23, który w chwili całego zajścia był obecny w klubie.
- Z tego, co ustaliliśmy, wynika, że osoba - będąca pod wpływem alkoholu - przeskoczyła przez barierki i próbowała wejść na scenę. Nie jest to oczywiście rzecz nadzwyczajna podczas koncertu - odpowiada. - Pracownicy, zatrudnieni do wyłapywania takich osób, zareagowali, co nie spodobało się dwóm innym uczestnikom koncertu i przy barierkach wywiązała się szamotanina - dodaje.
Wówczas jeden z pracowników miał sięgnąć po gaz pieprzowy.
- Taka sytuacja oczywiście nie powinna się zdarzyć i nie wydaje mi się, abyśmy w przyszłości nadal współpracowali z osobą, która użyła gazu. Bezpieczeństwo osób zgromadzonych na koncertach to dla nas priorytet - podkreśla Michał Piwowar.