16 grudnia 1981 roku na terenie kopalni Wujek w Katowicach od kul funkcjonariuszy ZOMO zginęło dziewięciu górników: Józef Czekalski (48 lat), Krzysztof Giza (24 lata), Joachim Gnida (28 lat), Ryszard Gzik (35 lat), Bogusław Kopczak (28 lat), Andrzej Pełka (19 lat), Jan Stawisiński (21 lat), Zbigniew Wilk (30 lat), Zenon Zając (22 lata). 23 innych zostało rannych.
Pytam tylko o jedno - czy wypada?
Wczoraj, w 40. rocznicę brutalnej pacyfikacji, odbyły się uroczystości upamiętniające tę najczarniejszą kartę historii stanu wojennego. Głos zabrał prezydent Andrzej Duda. Najpierw dwie minuty witał gości, później osiem minut mówił o wydarzeniach stanu wojennego i nie tylko, ale to osobny temat, a ostatnie siedem minut przemówienia poświęcił… wymiarowi sprawiedliwości.
- To taki bardzo specyficzny czas w naszej Polsce (Od 1989 roku do dziś - przyp. red.). Historycy Instytutu Pamięci Narodowej wyjaśnili tamte wydarzenia (…) Pokazali całą prawdę historyczną. Dziś wiemy, kto jest odpowiedzialny za tamte wydarzenia. Tylko… - w tym momencie Andrzej Duda szeroko rozpostarł ręce, zwracając się od prawa do lewa w kierunku zgromadzonego audytorium. - Wymiar sprawiedliwości Rzeczypospolitej po 1989 roku nie potrafił sobie z tym problemem poradzić i pierwsze wyroki skazujące zapadły 18 lat po 1989 roku. Można z tego punktu widzenia, na ile ta Polska była rzeczywiście wolna. Z pewnością nie była wolna od postkomunistycznego uwikłania - powiedział.
Wspominał o „komunistycznym zniewoleniu” wymiaru sprawiedliwości, „ludziach tamtego aparatu” wśród „elit sędziowskich w Polsce”, „trudnościach” w odcięciu się od „trudnego i dramatycznego czasu komunizmu” etc. Pytam tylko o jedno - czy wypada?
Oczywiście, do dziś możemy zobaczyć w sieci wideo, na którym oburzeni ludzie wychodzą z sali rozpraw, kiedy podczas jednego z procesów zapadł wyrok uniewinniający członków plutonu ZOMO, którzy otworzyli ogień do protestujących. Ostatecznie wyroki skazujące zapadły. Za późno? Zbyt łagodne? Być może.
Oburza mnie jednak, kiedy w 40. rocznicę pacyfikacji Wujka, w miejscu tragiczniej historii, która naznaczyła pokolenia świadomych jej Ślązaków, prezydent Polski rozgrywa bieżące spory polityczne, wykreowane przez jego własny obóz - obóz Prawa i Sprawiedliwości. Mowa oczywiście o reformie, która - zamiast reformować, ulepszać i przyspieszać - podporządkowuje sądownictwo partii, a którą podpiera się hasłami o „komunistycznym zniewoleniu”.
Nie to miejsce, nie ten czas.
To nie pierwszy Duda, który miesza politykę z Wujkiem
To zresztą nie pierwszy raz, kiedy polityka wkrada się do obchodów pod kopalnią Wujek. Pamiętam, że kiedy byłem tam w 2017 roku, głos zabrał inny Duda, choć również silnie związany z Prawem i Sprawiedliwością - przewodniczący NSZZ Solidarność Piotr Duda.
- Dlaczego tak długo osądzano i do końca nie skazano morderców, ale też tych, którzy wydawali rozkaz zamordowania górników na Wujku? - pytał. - Dzisiaj możemy powiedzieć, że mamy już odpowiedź, bo to, co zobaczyliśmy w tym roku jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości, daje nam odpowiedź. Musimy z tego miejsca głośno mówić o dekomunizacji sądów i to na każdym szczeblu, bo inaczej nie doczekamy się sprawiedliwości w naszym kraju - kontynuował przewodniczący Solidarności.
Powtórzę: nie to miejsce, nie ten czas. Tragedia, która powinna łączyć Ślązaków/Polaków, przez takie przemowy - uwikłane w bieżącą politykę - dzieli.
Górnicy, kiedy nie biją braw, obawiają się o bankructwo
Wrócę jeszcze do prezydenta. To również nie pierwszy raz, kiedy przyjechał na Śląsk, do górników, i opowiadał o wymiarze sprawiedliwości.
- Polska nigdy nie będzie w pełni normalnym, demokratycznym państwem, jeżeli nie będzie normalnego, uczciwego, rzetelnego, sprawiedliwego wymiaru sprawiedliwości, bo o to nam wszystkim chodzi - mówił Andrzej Duda podczas karczmy piwnej w Spodku na początku 2020 roku i apelował do górników o wsparcie „naprawy” sądownictwa w Polsce.
Wówczas ponad tysiąc biesiadników biło mu brawo. Znaleźli się i tacy, którzy bili brawo wczoraj pod Pomnikiem Dziewięciu z Wujka. A dziś, po tych brawach, wracamy do rzeczywistych problemów górnictwa na Śląsku.
- Jeżeli rząd Prawa i Sprawiedliwości znowu nie dotrzyma słowa, to 10 stycznia górnicy z Polskiej Grupy Górniczej dostaną ostatnią wypłatę - ostrzegał niedawno na łamach naszego portalu Dominik Kolorz, szef Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności.
Bo górnicy, kiedy nie biją braw po płomiennych przemówieniach o „komunistycznym zniewoleniu” wymiaru sprawiedliwości, obawiają się, że branża w najbliższych miesiącach zbankrutuje.