25-letni mieszkaniec Świętochłowic, który bez uprawnień kierował tramwajem, uprowadzając go wcześniej z zajezdni Tramwajów Śląskich w Katowicach, został aresztowany za ten czyn na 3 miesiące.
"Porywacz" tramwaju z Katowic trafił na oddział psychiatryczny
Prokuratura Rejonowa w Chorzowie postawiła mu dwa zarzuty:
- sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym,
- zaboru cudzego pojazdu w celu krótkotrwałego użycia
Za co grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Jednocześnie młodego mężczyznę aresztowano na 3 miesiące. Okazuje się jednak, jak dzisiaj (2 listopada) informuje RMF, że 25-latek trafił po zatrzymaniu na szpitalny oddział psychiatryczny. Został skierowany tam w ramach tymczasowego aresztu. Więcej: www.rmf24.pl/regiony/slaskie/news-uprowadzil-tramwaj-trafil-na-oddzial-psychiatryczny
Oprócz tego, jak ustalił reporter RMF w chorzowskiej prokuraturze, toczą się wobec niego inne postępowania, w ramach których konieczne były opinie psychiatryczne.
25-latek chciał być motorniczym. Bez kursu i uprawnień
Przypomnijmy, że w nocy z 28 na 29 października 2022 r. młody mężczyzna wsiadł przez nikogo nie niepokojony do włączonego tramwaju stojącego w zajezdni Tramwajów Śląskich w Katowicach-Zawodziu. To nie był byle jaki tramwaj, bo warta 7 mln 60-tonowa PESA. Chłopak na tyle obeznany z technologią prowadzenia tramwaju, że przybrał nawet numer (33 - taka linia nie istnieje w Metropolii), wyjechał z zajezdni i jak gdyby nic pojechał w stronę Chorzowa, pokonując po drodze m.in. skomplikowane skrzyżowanie torowisk na katowickim Rynku. Mało tego, po drodze, jak prawdziwy motorniczy, zatrzymywał się na przystankach i zabierał pasażerów, którym jak widać nie przeszkadzało, że wsiadali do tramwaju nieistniejącej linii.
Jednak nieautoryzowana przejażdżka 25-latka zakończyła się w Chorzowie, bo czujny motorniczy tramwaju jadącego z naprzeciwka powiadomił dyspozytora Tramwajów Śląskich o pojeździe widmo. By zatrzymać pseudomotorniczego, trzeba było wyłączyć napięcie w sieci trakcyjnej.
Mieszkaniec Świętochłowic podczas zatrzymania przez policję był spokojny, i jak się okazało po badaniach - trzeźwy. Swój wybryk tłumaczył tym, że jest synem motorniczego (prawdziwego) i chciał się na własnej skórze przekonać, jak to jest kierować tramwajem.
Może Cię zainteresować: