Był dzień przed wigilią Świąt Bożego Narodzenia w 2020 roku. 30-letni mężczyzna został poproszony o spotkanie na parkingu przed sklepem w Jaworznie przez parę znajomych. Nie chcieli oni jednak złożyć życzeń, tylko grożąc przedmiotem, który przypominał pistolet, zażądali od jaworznianina 25 tysięcy złotych. Mężczyzna nie miał takich pieniędzy przy sobie, więc porywacze kazali mu wsiąść do samochodu i wywieźli go do Krakowa.
Tam porwany miał w jednym z bankomatów wypłacić 5 tysięcy złotych i przekazać podejrzanym. Gotówka nie załatwiła jednak sprawy, ponieważ porywacze po przemyśleniu spraw poprosili o jeszcze więcej. Wolność miała kosztować 60 tys. zł.
"Ruscy" załatwią sprawę
30-latek następnego dnia został jednak wypuszczony, ale z jasnym przekazem, że ma kilka dni na zebranie całej sumy. Jeśli mu się tego nie uda, to do całej sprawy wkroczą znajomi z Rosji…
Jeden z oskarżonych o porwanie chcąc uregulować swoje wcześniejsze zobowiązania, przekazał dwóm innym mężczyznom, że jest możliwość zarobienia łatwych pieniędzy, właśnie w akcji porwania mieszkańca Jaworzna. Szajka przygotowywała kolejny plan napadu na pokrzywdzonego, gdy w sprawę wmieszali się funkcjonariusze policji.
Oskarżonym zarzucono popełnienie 14 przestępstw w tym m.in. przestępstwa: wymuszenia rozbójniczego, usiłowania wymuszenia rozbójniczego, przygotowania do porwania oraz porwania w związku z dokonanym rozbojem – informuje rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu, Waldemar Łubniewski.
Za popełnione czyny oskarżonym grozi kara 15 lat pozbawienia wolności.