Jesteśmy w nowo otwartej,
pierwszej w Katowicach, restauracji sieci MAX Premium Burgers, znajdującej się przy ul. Kościuszki 249. Ale
lokale państwa sieci są w Polsce już od 2017 roku. Dlaczego 5 lat
temu wybrano Polskę jako kolejny krok w rozwoju?
Przesądziła
o tym analiza polskiego rynku i sympatia Polaków do restauracji
szybkiej obsługi. Ale MAX już wcześniej chciał wejść na polski
rynek. W 2010 roku był poszukiwany franczyzobiorca, który
rozwijałby MAX-a w Polsce. Nie udało się jednak wtedy znaleźć
takiej firmy. W 2015 roku były prowadzone badania oraz analizy i
firma postanowiła, że mimo braku franczyzobiorcy krajowego, wejdzie
do Polski i będzie się rozwijać, pozyskiwać nieruchomości i
prowadzić restauracje we własnym zakresie, własnymi siłami.
Polska wydawała się dla
MAXa dobrym rynkiem?
W Polsce jest 40 milionów
ludzi, w Szwecji – 10. Sama Warszawa ma 2 mln mieszkańców,
Sztokholm – 1 mln. A w stolicy Szwecji
i przedmieściach
działa 30 restauracji MAX-a.
Wszystko wskazywało na to, że Polska jest bardzo dobrym rynkiem, by
zacząć się rozwijać organicznie, też w kontekście dalszej
ekspansji na inne kraje.
Polska była więc dla MAX
Burgers poligonem doświadczalnym, jeśli chodzi o wyjście poza
Szwecję i rozwijanie firmy za granicą we własnym zakresie?
W tym czasie byliśmy już od
około 10 lat w Norwegii, od około 8 lat w Danii. Ale tam działali
nasi franczyzobiorcy, którzy budowali restauracje za swoje środki i
swoim tempem. Ponieważ rodzina właścicieli, bo MAX to firma
rodzinna, liczyła na to, że w Polsce można budować szybciej, to
uznali, że albo znajdą silnego partnera, który ma wystarczająco
dużo środków, by inwestować zanim zaczną się zwroty z
inwestycji, albo firma zacznie to robić sama. Uznano, że Polska
jest dobrym krajem, by zadebiutować tu własnymi siłami.
Jak
w Polsce rozwijał się MAX Premium Burgers. Kiedy i gdzie została
otwarta pierwsza restauracja?
1 września 2017 roku we
Wrocławiu w Galerii Dominikańskiej. Niedawno świętowaliśmy jej
5-lecie. Trzy następne zostały otwarte w 2018 roku – w Gdańsku,
Świętochłowicach i w Warszawie. Potem w 2019 roku otworzyliśmy
restaurację w Poznaniu, drugą w Trójmieście. W 2020 roku przyszła
pandemia. Mieliśmy kilka restauracji w budowie, ale spowolniliśmy
otwarcie, m.in. tyski lokal dość długo czekał na inaugurację.
Dopiero po II połowie 2020 roku, gdy już mieliśmy wyobrażenie,
jak pandemia oddziałuje na nasz biznes, dostaliśmy zielone światło
na odmrożenie wszystkich inwestycji.
Katowicka restauracja jest
którą otwartą w tym roku?
Szóstą, i dwudziestą w
ogóle, a 188 restauracją sieci na świecie. Dwie kolejne
restauracje mamy w zasadzie gotowe do otwarcia.
Może pan zdradzić, jakie?
Warszawa, osiedle Annopol w
dzielnicy Białołęka, i Grodzisk Mazowiecki pod Warszawą.
Postanowiliśmy, że te restauracje otworzymy na początku 2023 roku.
Kolejne dwie restauracje są w budowie. Czyli mamy w sumie 4
restauracje do otwarcia w I kwartale i na początku II kwartału
2023.
Jakie są państwa plany
ekspansji tutaj, w woj. śląskim?
Naszym priorytetem jest
otwieranie restauracji przede wszystkim w dużych miastach. Pracujemy
nad naszą rozpoznawalnością i co nas cieszy – obserwujemy
pozytywny trend. A łatwiej jest to zrobić tam, gdzie już jest
kilka restauracji, np. w Warszawie, gdzie jest już 6 naszych
restauracji. Skupiamy się więc nad aglomeracją śląską,
warszawską, Trójmiastem, Poznaniem, Wrocławiem i Krakowem.
Ale macie też restaurację
w niedużym mieście, czyli w Jastrzębiu-Zdroju.
Tak. Na niej sprawdzamy, jak
funkcjonuje lokal w mieście około stutysięcznym. Takich miast w
woj. śląskim jest bardzo dużo, więc potencjał jest. Jednak zanim
otworzymy kolejne mniejsze miasta, to chcielibyśmy
szczególnie tutaj, w Katowicach, otworzyć kolejne restauracje.
Katowice wg. przelicznika sztokholmskiego mogą sobie pozwolić nawet
na 14 MAX-ów.
To jest jakiś przelicznik
sztokholmski?
25
restauracji na milion ludzi, jak w Sztokholmie. Plus 5 na obrzeżach
metropolii, więc w sumie można powiedzieć, że jest ich 30.
W
woj. śląskim funkcjonują cztery restauracje sieci MAX Premium
Burgers: w Świętochłowicach, Tychach, Jastrzębiu-Zdroju i nowa w
Katowicach. Wszystkie to samodzielne lokale, nie znajdujące się w
centrach handlowych.
Tak.
To jest element naszej strategii. Pandemia potwierdziła, że to
dobry kierunek. W Polsce mamy 5 obiektów w galeriach handlowych. A
największą sprzedaż generujemy w weekendy.
Czyli
weekendy są u was mocne?
Tak.
A w galeriach handlowych niedziela, czyli jeden z najlepszych dni,
odpada. Po likwidacji niedziel handlowych, sprzedaż w galeriach
trochę wzrosła, ale później spadła.
Czyli
takie restauracje jak katowicka, wolnostojące, z drive-thru, to jest
przyszłość MAX-a w Polsce?
To,
naszym zdaniem, zaspokaja najwięcej potrzeb naszych gości. Łatwo
jest z home delivery, goście sami mogą przyjechać i wziąć coś
na wynos, no i oczywiście mogą zjeść w środku.
Czy
przez 5 lat obecności w Polsce zaobserwowaliście, że gust
kulinarny polskich klientów MAX-a różni się od gustu Szwedów
albo innych nacji? Czy Polacy coś bardziej lubią z waszego menu,
albo mniej?
Mamy
troszkę inne smaki niż w Szwecji. Z ciekawostek – Szwedzi
uwielbiają sosy! Absolutnym hitem jest u nich sos berneński, który
cieszy się większą popularnością niż pizza, czy sos boloński.
Sos zawitał również do Polski w naszej ostatniej kampanii –
Chili BBQ Bearnaise. Chcieliśmy aby nasi goście poznali szwedzkie
smaki. Ale to, co się bardzo spodobało w MAX-ie w Polsce i przynosi
nam spory rozgłos wśród społeczności wegetarian i wegan – może
dodac flexitarian?, to nasze Zielone Menu. My nie traktujemy MAX-a
jako zwykłej burgerowni.
Tak?
A czym się różnicie od innych tego typu biznesów?
Na
MAX-a należy patrzeć nie tylko jak na burgerownię. Za firmą stoi
filozofia właścicieli, którzy już 20 lat temu połączyli smak i
świeżość produktów z troską o środowisko. Od 2018 roku
jesteśmy jako organizacja pozytywni dla środowiska. Oznacza to, że
jeśli nasza działalność emituje 100 ton CO2, to nasze działania
absorbują 110 ton CO2. To nadal jest taka skala, że świata nie
zmienimy, ale zależało nam, byśmy byli pionierami i inspiratorami
dla dużych organizacji, które są w stanie zmienić świat. Udało
nam się to, bo naszym śladem konkurencja też wprowadziła do menu
burgery wegańskie i wegetariańskie.
Rzeczywiście,
teraz każda sieć ma propozycje bezmięsnych burgerów albo innych
dań.
Naszą
misją na najbliższy okres jest to, byśmy mieli w ofercie ponad 50
proc. nie czerwonego mięsa. Jeśli chcemy zmniejszyć w istotny
sposób emisję CO2, to trzeba zmienić zachowania naszych gości.
Obecnie 44 proc. naszych wszystkich
posiłków nie jest z czerwonego mięsa. To
nie tylko opcje wege, ale też kurczak czy ryba (co ciekawe, jedynie
w Polsce mamy wieprzowinę w naszym zestawie). Nasze wege nuggetsy są
tak podobne w smaku do chicken nuggetsów, że zdarza się, że
ludzie nam zwracają uwagę, że się pomyliliśmy i daliśmy im
prawdziwego kurczaka. Z kolei Plant Beef to nasza własna receptura
roślinnego burgera, stworzona przez naszego szefa kuchni. Burger
Plant Beef przez wielu jest uważany za najsmaczniejszego niemięsnego
burgera wśród wszystkich dostępnych w restauracjach szybkiej
obsługi. Mamy też burgera w samej sałacie, dla tych, którzy
unikają zbędnych kalorii. Mamy bułki bezglutenowe. Mamy szeroki
wybór produktów roślinnych zastępujących nie tylko czerwone
mięso, ale też kurczaka.
Czy
będą jakieś nowe dania w Zielonym Menu MAX-a?
My
mamy od 3 do 5 kampanii w ciągu roku, gdy staramy się wprowadzić
nowe smaki. Teraz są m.in. burgery z sosem berneńskim, szalenie
popularnym w Szwecji. Jeżeli wprowadzamy kampanię tematyczną, to
wszystkie nasze burgery, i wołowe, i drób, i Plant Beef biorą w
tej kampanii udział, czyli mają nowe dodatki. Skoro tych kampanii
mamy pięć, to można spróbować sporo burgerów w wegetariańskich
odsłonach. Szykujemy wiele nowości, a pierwsze już w styczniu.
Rozszerzamy nasze menu premium z kurczakiem, ale nie zabraknie też
orientalnych inspiracji.
Menu
w restauracjach MAX Premium Burgers komponuje sam szef kuchni. Skąd
pomysł na to, żeby mieć własnego szefa kuchni?
To
się wzięło od założycieli MAX-a. 19-letni Curt
Bergfors i Britta Fredriksson otworzyli
pierwszą restaurację w 1968 roku.
Budkę
wręcz.
Tak.
Budkę przy zejściu do kopalni. Marzeniem dziadka Curta było, by
nie trafił on do kopalni, gdzie warunki pracy były bardzo ciężkie.
Wnuczek zdecydował się więc założyć burgerownię. W tej
rodzinie była ogromna pasja do burgerów. Jedli je nawet jako jedną
z potraw wigilijnych! Dla nich priorytetem były świeże produkty i
smak. Kurt nie chciał, by w jego restauracji był jakikolwiek
produkt, którym nie mógłby poczęstować gości czy rodziny w
swoim własnym domu. Poza tym klienci poszukują nowych smaków i nie
jest wcale tak łatwo trafić w gust gości, łącząc świeżość,
smak, dbałość o środowisko, i jeszcze szybki czas podania, bo
przecież u nas też to się liczy. Te produkty muszą być świeże,
ale jednocześnie dość szybkie w obróbce tu, na miejscu, w
restauracji.
To
w jaki sposób pojawił się u was szef kuchni?
Los
zetknął byłego kucharza szwedzkiej rodziny królewskiej, Jonasa
Mårtenssona
i rodzinę Bergfors.
Jonas ma ogromną determinację w poszukiwaniu smaków. Niektóre
nasze sezonowe produkty mają w składzie cebulę, która rośnie
tylko w jednym stanie w USA. On potrafi jeździć po świecie i
szukać takich produktów jak wspomniana cebula, ale też sos
truflowy. On testował też ekspresy do kawy. Nie zaakceptował
kilku, bo pianka na latte nie była taka, jaka powinna być. Swoją
drogą – polecam naszą kawę! Jest genialna! Jonas cały czas
testuje, próbuje. W MAX-ie mamy niesamowity wybór sosów. U nas
gość może sobie zażyczyć dowolny sos i dowolną kombinację
bułki w burgerze. Zamienić np. ogórka na pomidora, albo domówić
dwa razy więcej cebuli. Każdy w MAX-ie może sobie spersonalizować
burgera.
Szef
kuchni jest więc strażnikiem smaku w MAX-ie?
Tak,
on zatwierdza wszystkich naszych nowych dostawców. Wiadomo, że w
miarę jak rośniemy w Polsce, możemy się pokusić o to, by
prowadzić rozmowy z coraz większą liczbą lokalnych producentów.
Każdy z nich musi udowodnić, że jest w stanie dostarczyć produkty
o takim smaku, jaki wymaga szef kuchni. Mamy polskiego producenta
bułek, który niedługo będzie otwierać nową linię produkcyjną.
Mamy producenta mięsa, frytek, ale chcielibyśmy mieć polskich
dostawców 100 proc. używanych przez nas produktów.
Przy
katowickiej restauracji, na ścianie sąsiedniej kamienicy, ma
powstać mural, sfinansowany przez firmę MAX Premium Burgers. Skąd
taki pomysł?
O
szczegółach powiemy niebawem! Chcemy, by była to niespodzianka.
Będzie to połączenie MAX-a i lokalnej tematyki, elementów z
Katowic. To nie będzie zwykły mural, tylko malowidło pochłaniające
dwutlenek węgla z powietrza. Będzie namalowane specjalnymi farbami
absorbującymi CO2 podobnie jak drzewa. To będzie nasz pierwszy taki
mural w Polsce. Ale ta akcja świetnie się wpisuje w naszą
działalność na rzecz ochrony środowiska. MAX
Burgers jest jednym ze zwycięzców UN Global Climate Action Award i
jedyną europejską firmą wyróżnioną przez ONZ w kategorii „Go
Climate Neutral Now”. MAX został doceniony za pozytywne działania
na rzecz ochrony środowiska oraz innowacyjne rozwiązania biznesowe.
MAX Premium Burgers
Może Cię zainteresować: