Te zdjęcia zrobiłem z myślą o materiale do Dziennika Zachodniego, który nigdy nie powstał. Chciałem zestawić zdjęcia Katowic na dawnych pocztówkach ze współczesnymi. I pewnego wolnego dnia w lutym 2020 wyruszyłem w miasto ze smartfonem i plikiem wydruków. Marznąc w lutowym chłodzie, obfotografowałem miejsca od rynku po park Kościuszki. Po czym odłożyłem temat na spokojniejszą chwilę.
Do marca ciągle były pilniejsze sprawy, a w marcu... wiadomo. Covid: pacjent zero, lawina zakażeń, zamknięcie miast, pełny lockdown, raporty w których codziennie rosła liczba zachorowań, pogłębiające się dezorientacja, napięcie... I pełne szpitale. Co gorsza, na początku marca sam wylądowałem w jednym z nich. Na szczęście nie z Covidem i tylko na parę dni, wypisali mnie tuż przed armagedonem. Ale rekonwalescencja i tak potrwała kilka tygodni, a gdy w końcu powróciłem do redakcji, temat z pocztówkami stał się chwilowo tak nieistotny (no przecież!), że nawet nie próbowałem go podejmować. Nie dość, że nie było kiedy, to i nie widziałem w tym większego sensu. Ostatecznie po prostu o nim zapomniałem. Tym bardziej, że jakby za mało się wokół działo, to jeszcze w 2021 roku do Dziennika Zachodniego wjechała polityka na pełnej. W czego rezultacie się rozstaliśmy.
Katowice w 2020 r.
Ale zdjęcia zostały w otchłaniach pamięci smartfona. Przypomniałem sobie o nich po pięciu latach. Oto one.
Katowice przed pandemią. Przed agresją Rosji na Ukrainę i ilomaś tam już od tej pory politycznymi zmianami. A, no i sprzed katoarmagedonu...
Oczywiście nie są to jakieś wybitne zdjęcia. Nie ma wśród nich dopracowanych, wysmakowanych kadrów. Tej surówki celowo tu zresztą nie kadruję ani nie podciągam kolorystyki. Te fotografie miały posłużyć za materiał do ilustracji. No i teraz posłużyły - ale do zilustrowania świata sprzed lat.

Może Cię zainteresować: