Katowiccy fani hokej na lodzie czekają na mistrzostwo Polski od... 1970 roku. To właśnie 50 lat temu GKS Katowice po raz ostatni stanął na najwyższym stopniu podium w rywalizacji o krajowy tytuł. Wszyscy liczą na to, że w tym roku uda się dołożyć do kolekcji siódmy tytuł w historii.
W osiągnięciu celu z pewnością znacznie pomoże pierwsze miejsce w sezonie zasadniczym. Dzięki temu katowiczanie na starcie fazy play-off dostaną najsłabszego rywala, a w dodatku będą częściej grać we własnym lodowisku. Ten handicap GieKSa ma na wyciągnięcie ręki.
Wprawdzie liderem PHL aktualnie jest Unia Oświęcim, ale tak się składa, że GKS zmierzy się z tym rywalem w najbliższy wtorek w zaległym spotkaniu. Przeciwnik ma tylko dwa punkty przewagi, a więc zwycięstwo drużyny z Katowic da jej fotel lidera.
Potem do końca sezonu zasadniczego zostaną dwa mecze, a przeciwnikami akurat będą zespoły z dołu tabeli. 18 lutego GKS Katowice zagra u siebie z trzecim od końca Ciarko STS Sanok, a dzień później uda się do przedostatniego w lidze Zagłębia Sosnowiec.
Martwić może jedynie słabsza dyspozycja podopiecznych Jacka Płachty w ostatnich tygodniach. Z trzech ostatnich spotkań GKS wygrał zaledwie jedno. Gdyby nie potknięcia z Energą Toruń (0:2) i Sanokiem (1:2), to hokeiści z Katowic już jedną nogą byliby mistrzami sezonu zasadniczego. Sytuacja jednak i tak jest dość komfortowa, bo trzy zwycięstwa gwarantują miejsce na szczycie tabeli.
Katowiczanie jednak muszą mieć z tyłu głowy jeszcze jedną niezwykle istotną kwestię. Wciąż jest bowiem ryzyko, że sezon skończą na trzecim miejscu. Za plecami jest JKH GKS Jastrzębie, który obecnie ma tyle samo punktów.