Przypomnijmy w skrócie: W nocy z 28 na 29 października 2022 roku młody mężczyzna, mieszkaniec Świętochłowic, wsiadł przez nikogo nie niepokojony do włączonego tramwaju stojącego w zajezdni Tramwajów Śląskich w Katowicach-Zawodziu.
Przejechał tramwajem z Katowic Zawodzia na Rynek w Chorzowie
Chłopak wyjechał z zajezdni i jak gdyby nic pojechał w stronę Chorzowa, pokonując po drodze m.in. skomplikowane skrzyżowanie torowisk na katowickim Rynku. Mało tego, po drodze, jak prawdziwy motorniczy, zatrzymywał się na przystankach i zabierał pasażerów.
Jednak nieautoryzowana przejażdżka 25-latka zakończyła się w Chorzowie, bo czujny motorniczy tramwaju jadącego z naprzeciwka powiadomił dyspozytora Tramwajów Śląskich o pojeździe widmo. By zatrzymać pseudomotorniczego, trzeba było wyłączyć napięcie w sieci trakcyjnej.
Mieszkaniec Świętochłowic podczas zatrzymania przez policję był spokojny, i jak się okazało po badaniach - trzeźwy. Swój wybryk tłumaczył tym, że jest synem motorniczego (prawdziwego) i chciał się na własnej skórze przekonać, jak to jest kierować tramwajem.
Domorosły motorniczy został zatrzymany w areszcie na 3 miesiące. Prokuratura Rejonowa w Chorzowie postawiła mu zarzuty zaboru cudzego pojazdu w celu krótkotrwałego użycia i sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.
- Złożyliśmy taki wniosek w związku z możliwością wymierzenia mężczyźnie tzw. surowej kary - wyjaśnia prokurator Cezary Golik. - Postawiono mu zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym i zaboru cudzego pojazdu w celu krótkotrwałego użycia, za co grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności - podkreśla prokurator.
Ekspert prawa karnego krytykuje decyzję prokuratury
Decyzję prokuratury krytykuje dr hab. prawa Mikołaj Małecki, który prowadzi zajęcia z prawa karnego na Uniwersytecie Jagiellońskim na swoim profilu Dogmaty Karnisty na Facebooku (www.facebook.com/dogmatykarnisty).
"Prokurator stwierdził, że aresztowanie "motorniczego" wynika z dużego prawdopodobieństwa wymierzenia mu wysokiej kary... W świetle znanych faktów takie uzasadnienie zastosowanego aresztu jest po prostu absurdalne. (...) Tak uzasadniany areszt nie ma racji bytu" - pisze wprost Małecki.
I dalej ciągnie: "Mówimy o sprawie uprowadzonego tramwaju, którym sprawca przejechał kilkanaście kilometrów. Był trzeźwy, wszedł do otwartego pojazdu i wyjechał przez otwartą bramę zajezdni. Po drodze zabierał pasażerów. Nic nie wskazuje na to, by stworzył poważne zagrożenie w ruchu. Tłumaczył, że jego ojciec był motorniczym i on też chciał prowadzić tramwaj. Po zatrzymaniu nie stawiał oporu".
Małecki uważa, że przesłanką zastosowania tymczasowego aresztowania jest surowa kara grożąca w danej sytuacji konkretnemu oskarżonemu za dany czyn, a nie abstrakcyjne widełki ustawowe dotyczące typu przestępstwa, którego okoliczności mogą być bardzo różne.
- Nie sądzę, by w przypadku uprowadzonego tramwaju mężczyźnie groziła kara bezwzględnego więzienia, a już na pewno nie zbliżona do górnej granicy 8 lat pozbawienia wolności. Może być to kara w zawieszeniu lub w ogóle kara łagodniejszego rodzaju, np. prace społeczne w ramach ograniczenia wolności. Przesłanka surowej kary grożącej "motorniczemu" nie jest więc spełniona. Wszystko wskazuje na to, że zastosowany areszt nie miał jakichkolwiek podstaw - pisze na profilu Dogmaty Karnisty
Cały wywód dr. Macieja Małeckiego znajdziecie na jego profilu facebookowym.
Jak pisaliśmy wcześniej, na portalu zrzutka.pl ogłoszono zbiórkę pieniędzy na pomoc prawną dla 25-letniego pseudomotorniczego. Więcej szczegółów: Zrzutka na pomoc prawną dla 25-letniego "porywacza" tramwaju. "8 lat to sporo za spełnienie marzenia z dzieciństwa"