24kato.pl: Czy Polski Ład to rzeczywiście samo zło?
Bartłomiej J. Gabryś: W założeniach to równanie w dół, czyli sytuacja, w której osoby zarabiające poniżej średniej krajowej otrzymują nieco więcej lub nie tracą na Polskim Ładzie (choć tracą pośrednio w innych, niż płaca, obszarach gospodarki), ale dla wszystkich osób zarabiających więcej oznacza to stratę. Zwłaszcza dla przedsiębiorców. Sposób rozliczania składki zdrowotnej jest nowym podatkiem, który wcześniej czy później znajdzie odzwierciedlenie w wyższych cenach produktów i usług.
I dodatkowo napędzi i tak już wysoką inflację?
Tak. Z perspektywy przedsiębiorcy, jeśli powstaje dodatkowy element kosztotwórczy, to jakąś część tego elementu przedsiębiorca może wziąć na siebie. Jeśli to jest tak znaczący przyrost, to oznacza, że znajdzie się on w finalnej cenie produktu. Pytanie, czy my jako klienci będziemy w stanie to udźwignąć, czy będziemy w stanie kupować produkty czy korzystać z usług, do których jesteśmy przyzwyczajeni, jeśli ich cena pójdzie w górę. A jest to broń obosieczna, bo przełoży się na zmianę dynamiki sprzedaży, a ta na kolejny ruch cen w górę, gdy spadnie popyt.
Rząd przekonuje, że Polski Ład będzie korzystny dla większości Polaków, że na reformie „klina podatkowo-składkowego” skorzysta 18 milionów Polaków. Przedsiębiorcy też mają skorzystać, o ile nie zarabiają więcej niż 12 900 zł brutto.
Nie do końca skorzystają, a jest to jedynie kwestią perspektywy czasowej. Zmienia się cały sposób rozliczania składki zdrowotnej. Zmieniają się kwestie dotyczące rozliczania leasingu, amortyzacji, ubezpieczenia pracowników. Pamiętajmy, że przedsiębiorcy to przecież pracodawcy. Skoro głównie po stronie pracodawcy jest obowiązek wprowadzenia tych wszystkich zmian i prowadzenia prawidłowo rozliczeń finansowo-ubezpieczeniowych dla zatrudnionych osób, to po jego stronie jest też odpowiedzialność za to, by nie popełnić błędów. Pytanie, czy księgowi są gotowi na to, by realizować tak szybko wprowadzane zmiany. Będą się pojawiać błędy, a za te błędy będą pociągani do odpowiedzialności głównie pracodawcy. Proszę popatrzeć, jak wielu księgowych właśnie podwyższyło sumy ubezpieczenia na wypadek ewentualnych błędów i potencjalnych pozwów.
Przedsiębiorcy ostrzegali wcześniej: dajcie minimum rok na to, by to przećwiczyć. Tymczasem mieli na to miesiąc i parę dni.
Firmy nie są chyba jednak przygotowane do nowego systemu rozliczeń, skoro już nawet związkowcy z administracji skarbowej protestują przeciwko Polskiemu Ładowi.
Jeżeli wprowadzamy rozwiązania prawne, które mają prawie 700 stron, a sama część dotycząca podatku dochodowego i spraw pokrewnych – około 160 stron, i to nie jest dokument spójny, tylko odwołuje się do wielu innych paragrafów i punktów innych ustaw, to zapoznanie się z tym wymaga czasu. Przedsiębiorcy ostrzegali wcześniej: dajcie minimum rok na to, by to przećwiczyć. Tymczasem mieli na to miesiąc i parę dni. To jeden z przykładów, jak bardzo Polski Ład jest nieprzygotowany. Pokazało to też rozporządzenie, które ukazało się w piątek, 7 stycznia, którego vacatio legis wynosiło 4,5 godziny, zmieniające sposób naliczania składki dla kilku milionów osób od 10 stycznia. Przez weekend trzeba było przerobić na nowo całą listę płac, a dodatkowo ekspertyzy prawników podnoszą niezgodność rozporządzenia z Konstytucją, czy można to nazywać inaczej niż chaos.
Karkołomne zadanie.
W teorii komunikacji jest coś takiego, jak pierwsze wrażenie. Ja nie znam dzisiaj nikogo, kto mówiąc o Polskim Ładzie, nie miał wrażenia chaosu i braku zrozumienia dla procesów i konsekwencji wprowadzanych zmian. Np. kłopot, który dotyczy odliczania tzw. ulgi dla klasy średniej (w ogóle fantastyczny pomysł, by kogoś, kto zarabia plus/minus 1000 euro nazwać klasą średnią). Jak mogę planować jakiekolwiek przychody w ciągu roku podatkowego, jeżeli nie wiem, czy załapię się na daną ulgę czy nie. I to nie wynika z tego, że chcę uciekać od tego podatku, nie płacić go. Ja nie jestem w stanie fizycznie, realizując swoje zobowiązania zawodowe, na początku roku podać ile zarobię do końca roku. I mówię to jako ja, Bartłomiej J. Gabryś. Pracuję na Uniwersytecie Ekonomicznym, realizuję szkolenia, studia podyplomowe, plus zewnętrzne zlecenia wynikające z ekspertyz i badań. To są różne miejsca pracy, a zlecenia nigdy nie są stałe. Nie jestem w stanie oszacować, czy przekroczę 133 tys. przychodów w 2022 r. i czy łapię się na ulgę dla klasy średniej, czy nie. Podobna sytuacja dotyczy wielu nauczycieli, pracujących w kilku miejscach. Przecież to jest kuriozalny sposób traktowania podatnika. Mówi mu się: Słuchaj, możesz sobie zaliczyć, ale w sumie to nie musisz. My w sumie też nie wiemy, czy będziesz miał tę ulgę czy nie. Nie naliczaj sobie tej ulgi teraz, żyj przy inflacji sięgającej 10 proc., a my ci te pieniądze wypłacimy za 13 miesięcy, gdy dziesiątą część tej kwoty zje inflacja. Jak można traktować poważnie państwo, które tak podchodzi do płatników podatków?
Nie znam dzisiaj nikogo, kto mówiąc o Polskim Ładzie, nie miał wrażenia chaosu i braku zrozumienia dla procesów i konsekwencji wprowadzanych zmian.
I jeszcze zamieszanie z PIT-em 2. Kazano wszystkim zatrudnionym na gwałt składać go u pracodawcy.
Ja złożyłem tzw. PIT-2 do pracodawcy na początku roku. Większość z nas składa ten dokument zaczynając pracę i o nim zapomina. Kłopot w tym, że nastąpiła zmiana wielkości kwoty zmniejszającej podatek. Kiedyś było to plus minus czterdzieści parę złotych miesięcznie, dzisiaj – 425 zł. W skali roku robi się z tego ponad 5 tysięcy złotych. Tyle zapłacić jednorazowo za cały rok w kwietniu, gdy nagle się okaże, że przekroczyłeś limit o złotówkę lub nie załapałeś się na dolny limit i już się nie łapiesz, to duże obciążenie dla budżetu domowego.
Emerytura jest prawem nabytym, i nie można ot tak jej zmienić. To złamanie granic prawa.
Na Polski Ład narzekają też emeryci. Miało im być lepiej, a tu okazuje się, że jeśli mają większą emeryturę, powyżej 5 tys. zł brutto, to dostali za styczeń obniżoną o kilkaset złotych.
Bardzo mnie irytuje część Polskiego Ładu dotycząca osób na emeryturze. Rząd pisze, że mamy 8 mln emerytów, gdy mamy ich trochę ponad 7 mln, i że wszyscy skorzystają na Polskim Ładzie – jest to dalekie od realiów. Tu dotykamy pojęcia prawa nabytego. Emerytura jest prawem nabytym, i nie można ot tak jej zmienić. To złamanie granic prawa. W Polskim Ładzie okazało się jednak, że można zabrać tym, co dostają więcej w miarę równania w dół. Powtórzę - cały Polski Ład to równanie w dół. Ci, którzy są bardziej przedsiębiorczy, zaradni, ci, którzy poświęcili więcej czasu na lata pracy, edukację i wykształcenie – to też jest element inwestycji w siebie, oni wszyscy dzisiaj tracą i sponsorują tych, którzy zarabiają najsłabiej albo bardzo słabo. W imię sprawiedliwości społecznej równamy w dół zamiast szukać rozwiązań wspierających tych, którzy ciągną nas do przodu. Rząd zreflektował się jak niesprawiedliwa jest ta regulacja i podjął prace na ulgą dla klasy średniej obowiązującą emerytów, na dziś jednak, to pieśń przyszłości.
Zabawię się w adwokata diabła. Są jakieś plusy w Polskim Ładzie? Czy jest coś, co polepszy nasze życie?
Zmiana kwoty wolnej od podatku jest pozytywna. Ta kwota nie była ruszana od wielu lat. Była drobna korekta, ale dotyczyła tylko tych najmniej zarabiających. Część obniżek dotyczących ryczałtu jest pozytywna. Korzystnym, nowym elementem jest to, że mogę się rozliczyć z żoną już w trakcie tego roku, gdy się pobraliśmy, a nie – tak jak było – dopiero w następnym. Pozostałe elementy Polskiego Ładu to głównie płatności, w dodatku połączone z dużym stopniem skomplikowania i niepewnością co do skutków rozliczeń. Podam kolejny kuriozalny przykład: rozliczam się z żoną z podatku. Czy jeżeli ja przekroczyłem kwotę związaną z brakiem ulgi dla klasy średniej, i mam np. 140 tys. przychodu, a żona ma 120 tys., to jak wyjdzie nam średnio po 130 tys., to ta ulga będzie dla nas obowiązująca, czy nie? Nie ma tego zapisanego w ustawie, a jako źródło prawa, jako podstawa informacji, jest podawany komunikat na stronie internetowej Ministerstwa Finansów. Czy to nie jest postawienie sprawy na głowie?
Dramatyczne skutki tego programu objawią się niekonieczne teraz, ale wtedy, gdy przyjdzie do rozliczenia PIT-ów w przyszłym roku. Wtedy okaże się, ile osób źle się rozliczyło, ile będzie musiało zwracać pieniądze, i to często niemałe.
Pytanie retoryczne. Oczywiście, że to stoi na głowie.
Źródłem prawa w Polsce są konstytucja, ustawy, umowy międzynarodowe a następnie rozporządzenia i prawa miejscowe. W takiej właśnie kolejności. A nie komunikat na stronie ministerstwa. Mocno obawiam się, jak będą rozliczane podatki za 2022 rok. My w tej chwili przechodzimy szok – wchodzi nowe prawo, nie wiadomo co i jak. OK, my się tego operacyjnie nauczymy w miesiąc czy dwa. Jednak dramatyczne skutki tego programu objawią się niekonieczne teraz, ale wtedy, gdy przyjdzie do rozliczenia PIT-ów w przyszłym roku. Wtedy okaże się, ile osób źle się rozliczyło, ile będzie musiało zwracać pieniądze, i to często niemałe. To będą dramatyczne koszty np. dla kobiet w ciąży, które w związku z przejściem na zasiłek nie przekroczą dolnej granicy ulgi dla klasy średniej, choć przez część roku z niej korzystały – czy faktycznie o poziomie opodatkowania ma decydować ciąża? Ludzie stowarzyszeni w organizacjach specjalistów zajmujących się księgowością piszą, że nie wolno wprowadzać zmian okołopodatkowych w trakcie trwania roku podatkowego. Tymczasem rząd 7 stycznia wydaje rozporządzenie dotyczące wysokości i sposobu naliczania wynagrodzenia, nomen omen rozporządzenie zmieniające ustawę – czyli znowu hierarchia aktów prawnych jest postawiona na głowie. Nie wiem, jak rząd chce z tego wszystkiego wybrnąć. Biorąc pod uwagę, że często poszczególne urzędy skarbowe dają sobie prawo do bardzo dowolnej interpretacji tego, co jest, a co nie jest prawidłowe, będziemy mieć totalny chaos.
Myśli pan, że ten chaos spowoduje, że poparcie dla partii rządzącej znacząco osłabnie?
PiS ma zwolenników przede wszystkim w grupach o niższych dochodach czy tych nieprzekraczających średniej krajowej. Rozwiązania Polskiego Ładu dla tych grup rzeczywiście mogą się przełożyć na to, że będą oni mieli niewielkie, kilku-, kilkunastozłotowe przyrosty wynagrodzenia. W związku z tym w tej grupie wyborczej Polski Ład niewiele zmieni, jeśli chodzi o poparcie. Zmieni za to w grupie środka i tej górnej. Pytanie, czy najlepiej zarabiający obywatele głosują na PiS?
Nie sądzę.
Może się okazać, że nieduży ruch w dół sondażach zaistnieje, bo – nie oszukujmy się, efekt pierwszego wrażenia tego programu jest fatalny. To dramatyczna porażka w wymiarze marketingowym i PR-owym. Ciekaw jestem, kto politycznie za to odpowie. Bo tego, że odpowie, jestem 100-procentowo pewny. Źródło ewentualnej sondażowej porażki PiS widzę gdzie indziej – w galopującej, utrwalającej się inflacji, zwłaszcza w podwyżkach cen żywności i energii. Dzisiaj rano rozmawiałem z właścicielem trzech małych sklepów w Mikołowie. Zatrudnia w sumie 9 pań, po 3 w każdym sklepie. Jak twierdzi, od początku prowadzenia działalności nie było jeszcze takiej sytuacji, żeby musiał sprawdzać i weryfikować ceny za każdym razem gdy jedzie na giełdę czy do hurtowni po towar, a dziś właśnie tak się dzieje. Inflacja nabiera teraz niepokojącego pędu. Ciągle wspinamy się na górkę, nie osiągnęliśmy jeszcze szczytu. Mam wielkie obawy co do stanu naszych portfeli, gdy skończą się wprowadzone tarcze okołoinflacyjne, czyli głównie w marcu-kwietniu, a część w lipcu. Jeśli na to nałoży się ogólnoświatowe wyjście z pandemii i odbicie gospodarcze, to ceny paliw i innych nośników energii wzrosną jeszcze bardziej a wtedy żadne tarcze nam już nie pomogą. Obecne rozwiązania przeciw inflacyjne mają charakter krótkookresowy i taka będzie siła ich oddziaływania. Będziemy musieli słono zapłacić za paliwo, za energię. A to znajdzie oczywiście odzwierciedlenie w cenach produktów w sklepach.
Czytaj też:
- Pracownicy Krajowej Administracji Skarbowej grożą protestem. Polski Ład paraliżuje urzędy
- Ministerstwo Finansów przekonuje, że nauczyciele zyskają na Polskim Ładzie. Albo przynajmniej nie stracą
- Polski Ład. Katowice dostały 86 milionów złotych na drogi. Na przedszkola i parki zabrakło