Tymczasem ponad osiem miesięcy minęło już od podpisania przez przedstawicieli rządu oraz związków zawodowych „umowy społecznej” w sprawie transformacji sektora górnictwa kamiennego. W dokumencie tym znalazły się zapisy dotyczące między innymi mechanizmu finansowania spółek tej branży, budowy i wdrażania instalacji tzw. czystego węgla, powołania Funduszu Transformacji Śląska, gwarancji zatrudnienia i pakietu świadczeń socjalnych dla pracowników likwidowanych kopalń, a także harmonogram wygaszania wydobycia w kolejnych zakładach. Zgodnie z nim ostatnia polska kopalnia węgla kamiennego powinna zakończyć fedrowanie w roku 2049.
„To bardzo
skomplikowany przypadek”
Aby
jednak zapisy
umowy
społecznej faktycznie zaczęły obowiązywać, to zgodę na
zaproponowaną w nich pomoc publiczną dla górnictwa musi udzielić
Komisja Europejska. Na razie strona
polska – a konkretnie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów –
złożyła
w Brukseli wniosek
prenotyfikacyjny, będący
swego rodzaju wyrazem intencji tego, jak nasz rząd chciałby
przeprowadzić transformację tego
sektora gospodarki.
Miał on następnie
być, w porozumieniu z KE, uzupełniany i modyfikowany tak, aby
finalny wniosek miał szansę uzyskać aprobatę Komisji.
Kiedy
te prace się zakończą i wniosek o notyfikację pomocy publicznej
zostanie wysłany do KE? Kilka
tygodni temu, w
trakcie posiedzenia senackiej komisji nadzwyczajnej do
spraw klimatu Jonasz
Drabek z
Departamentu
Górnictwa w Ministerstwie Aktywów Państwowych mówił
o styczniu wskazując, że pozwoliłoby to oczekiwać decyzji KE w
perspektywie najbliższego roku.
–
Spodziewamy
się, że oficjalna decyzja – jeżeli złożymy wniosek
notyfikacyjny w styczniu, pod koniec stycznia, tak jak obiecaliśmy
Komisji – najprawdopodobniej zapadnie w okresie od 6 do 12 miesięcy
– stwierdził Drabek podkreślając
przy okazji, że przypadek Polski jest bardzo skomplikowanym, gdyż
nie tylko jest to ostatnie państwo członkowskie UE, które zwraca
się o pomoc publiczną dla górnictwa, ale też mechanizmy, które
zostały zastosowane, nie znajdują w tej chwili odzwierciedlenia w
przepisach prawa. – W związku z tym notyfikacja będzie
realizowana na podstawie przepisów traktatowych – wyjaśnił
Drabek.
Wciąż te
same ustalenia?
Od tego posiedzenia sejmowej podkomisji w najbliższy piątek (4 lutego) minie dokładnie miesiąc, a wniosek do KE – póki co – nie został wysłany. Pytany przez nas o tę sprawę Karol Manys, rzecznik prasowy Ministerstwa Aktywów Państwowych, zapewnia, że nastąpi to „lada dzień”. – Zależy nam na tym, aby ten wniosek dobrze przygotować – podkreśla Manys.
Zanim
jednak wniosek notyfikacyjny trafi do Brukseli przedstawiony zostanie
górniczym związkowcom. Takie przynajmniej ustalenia zapadły
podczas ich
zeszłotygodniowego
spotkania z przedstawicielami rządu. Związkowcom obiecano, że ich
przedstawiciel będzie mógł wziąć udział w procesie
notyfikacyjnym, a sam
wniosek
notyfikacyjny zostanie przedstawiony stronie społecznej dokładnie w
takim samym terminie, w jakim zostanie przekazany do Urzędu Ochrony
Konkurencji i Konsumentów, przy
czym jego
podstawą będą założenia umowy społecznej z
maja 2021 r. , szczególnie
te dotyczące harmonogramu wygaszania kopalń.
– Czyli na dzisiaj nie będzie żadnego innego wniosku z żadną inną, ostateczną datą zamknięcia kopalni niż, jak wskazano w umowie, rok 2049 – powiedział po tamtym spotkaniu Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”.
To
wszystko oznacza jednak, że dopóki z wnioskiem notyfikacyjnym nie
zapoznają się górnicze centrale związkowe, to o żadnym szybkim
jego wysyłaniu do KE nie ma mowy. A pytani przez nas związkowcy
zaprzeczają, aby taki dokument dostali już do wglądu. – Lada
dzień według rządowej miary może oznaczać kilkanaście miesięcy
– ironizuje Bogusław Ziętek, lider Sierpnia ‘80.