Względem remisu z Piastem Gliwice (2:2) trener Rafał Górak przeprowadził kilka zmian w składzie. Na ławce usiedli Borja Galan, Aleksander Komor oraz Marcin Wasielewski, za to na placu gry od pierwszego gwizdka znaleźli się Adrian Błąd, Lukas Klemenz i Alan Czerwiński. Od początku obie drużyny ruszyły do ataku. W 4. minucie uderzał zawodnik Motoru, jego strzał minął o kilka centymetrów słupek katowiczan. W GKS aktywny był Błąd, nie zagroził jednak realnie Ivanowi Brkiciowi.
Błąd i Märten Kuusk obsługiwali również Adriana Zrel’áka, jednak Słowakowi także nie wpadało. W 42. minucie obrona gospodarzy dostała mocne ostrzeżenie, gdy gdy Jacques Ndiaye oszukał Lukasa Klemenza i pokonał Dawida Kudłę, tylko że sędzia Gryckiewicz dopatrzył się bardzo kontrowersyjnego spalonego i bramki nie uznał. Do szatni więc kluby schodziły z wynikiem 0:0.
W drugą połowę lepiej weszli lublinianie. Próby Piotra Ceglarza były niezłe, ale brakowało celności. W 51. minucie Mateusz Kowalczyk podał do Bartosza Nowaka. Strzał pomocnika z Radomia zatrzymał Brkić, odbijając piłkę. Później jeszcze raz sytuację mieli katowiczanie, a reszta meczu należała już do Motoru. Dominowali na połowie gospodarzy, z tymże nic z tego nie wynikało. GieKSa spróbowała ostatni raz za sprawą rezerwowego Mateusza Marca, tylko że nic to nie dało. Oba kluby podzieliły się punktami i w dalszym ciągu mają ich tyle samo, 5.
Może Cię zainteresować:
Starcie beniaminków w PKO BP Ekstraklasie. Zapowiedź meczu GKS Katowice z Motorem Lublin
Może Cię zainteresować: